Miło nas przywitał miasteczko :( Jeszcze nie zdążyliśmy wjechać w centrum, a Pietrki i Przemki złapały gumę. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło i w czasie gdy Panowie męczyli się z kombinowaniem koła... dziewuszki wskoczyły pod prysznic, żeby zaznać umiarkowanej czystości. Umiarkowanej bo Skopje bardzo gorąco/brudnym miastem jest i zaledwie kilka minut po wyjściu z pod prysznica każdy był tak samo brudny jak przed wzięciem go :)
Sam prysznic do najgorszych nie należał nie mniej jednak nie można mieć wszystkiego - w tym wypadku ciepłej wody no ale czegóż można wymagać od prysznica przy zakładzie wulkanizacji czy czegoś tak takiego :)
40 Euro, kilku miłych Macedończyków i kilka kilometrów dalej osiągnęliśmy nasz cel. Skopje samo w sobie jako miasto takie sobie, jako stolica tragiczne ale jako restauracja naprawdę nie ma na co narzekać. Zjedliśmy przepyszny obiadek w samym centrum, popijając piwem Skopsko, Potem spacerek na stare miasto, jeżeli tak to się nazywa... nie zaszliśmy daleko. Chłopcy postanowili zwiedzać z perspektywy knajpki na jednej z uliczek... co po chwili udzieliło się wszystkim.