Strasznie fajny klimat nas złapał w tym miasteczku. Miało być tylko przejazdem i jakiś obiadek a jak zaczęliśmy się włóczyć po bazarze to nikt nie mógł skończyć. Nie dość, że okazało sie fajnym miasteczkiem to do tego bardzo szczęśliwym bo tam właśnie w szale zakupów (przy okazji szukania dokładnej mapy topograficznej gór z wyznaczonymi ścieżkami) chłopcy dorwali jakiegoś miłego kolesia, który okazał się członkiem ichniego stowarzyszenia górskiego i zrobił nam bardzo miła niespodziankę drukując nam własną mapkę i przy okazji dostaliśmy ładniutkie widokówki w prezencie.
Nie można zapomnieć o tym, że Macedończycy są strasznie miłym i uczynnym narodem. Przy kilku okazjach mieliśmy sie o tym przekonać. Jak nie guma złapana w samochodzie to szukanie mapy czy nawet rzecz tak błaha jak prowadzenie do "najlepszego sklepu muzycznego" (baaaa... był lepszy niż najlepszy - poznaliśmy właściciela, który zarazem był DJ-ej :) śmiesznie potwornie było bo jego składanki nieźle kłują w uszy, jeżeli można powiedzie, że muzyka jest w stanie kogokolwiek kłuć! I co lepsze nikt nic od nas w zamian za ta uprzejmość nie chciał.
Tetovo było przystankiem między Kanionem Matka a szalonym planem wyjścia w góry i osiągania tego czego jeszcze nikt z nas (jak się w w praniu okazało )nie osiągnął... szalonych m.n.p.m.